Problemy seksualne

Niegdyś uważano, że tylko nieliczne kobiety nawiązują stosunki poza­małżeńskie i że z kolei liczni mężczyźni wykazują dysfunkcje seksualne. Wiadomo już, że to błędny pogląd.

Seks pozamałżeński

W roku 1957 Kinsey podał, że 50% wszystkich żonatych mężczyzn i 26% mężatek utrzymywało kontakty seksualne z osobami, z którymi nie byli złączeni węzłami małżeńskimi. Niedawno przeprowadzone badania wska­zują, że w ostatnich dwudziestu latach zwiększyła się liczba żonatych mężczyzn i zamężnych kobiet, mających za sobą co najmniej jedną przy­godę pozamałżeńską. We wcześniejszych badaniach stwierdzono, że męż­czyźni nawiązują pozamałżeńskie kontakty seksualne raczej w pierwszych latach małżeństwa, natomiast kobiety częściej wchodzą w związki pozamał­żeńskie, zbliżając się do czterdziestki. Współczesne badania kwestionują te ustalenia.

W większości przypadków pozamałżeński romans pozostaje dla współ­małżonka tajemnicą, choć czasem strona zdradzana zaczyna nabierać podej­rzeń. Kochankami mężczyzn w średnim wieku na ogół są młode kobiety, które zwykle wybierają oni (choć czasem to oni są wybierani); młodsza partnerka albo kompensuje mężczyźnie nudę małżeńską, albo brak pewno­ści siebie w pracy, albo też utwierdza mężczyznę w przekonaniu o jego atrakcyjności i żywotności. Jest to dość istotny czynnik w naszym fawory­zującym młodość i rywalizację społeczeństwie Zachodu. W wielu przypad­kach trudno jednak określić jednoznacznie, dlaczego ktoś zdecydował się na przygodę pozamałżeńską; zbieg różnych okoliczności prowadzi do sytu­acji, w której zaczyna się romans.

Takie ukrywane przed współmałżonkiem układy pozamałżeńskie nie są tym samym, co „wymiana" partnerów - biorące w niej udział pary małżeń­skie znają dokładnie wszystkich jej uczestników i dla zapewnienia trwało­ści stałego związku ustalają ścisłe reguły postępowania. Tego typu seksu­alne doświadczenia są uznawane za ogromnie ekscytujące, dające wiele Przyjemności, a zarazem nie grożące rozbiciem stałego związku.Na ogół jednak pozamałżeńskie kontakty seksualne działają na związek małżeński niekorzystnie, przy czym zazwyczaj co najmniej jedna lub nawet wszystkie zainteresowane strony doznają krzywdy. Tylko w nielicznych
przypadkach romans wyzwala w małżonkach dążenie do porozumiewać się ze sobą, tak że po początkowym wstrząsie małżeństwo raczej się wzmac­nia niż osłabia.Na ogół odkrycie zdrady małżeńskiej głęboko uraża dumę zdradzonego małżonka; jeśli małżeństwo przetrwa, nie do uniknięcia jest bolesne p0_ nowne dopasowywanie się partnerów.Urażona duma męża, który odkrywa, że żona ma romans, jest tym więk­sza, im bardziej mężczyzna widzi w swej żonie „obiekt" seksualny, do które­go posiadania ma wyłączne prawo.Kontakty pozamałżeńskie, na początku ekscytujące nowością, faktem dokonania „podboju" oraz bliskim, intymnym związaniem się z drugą osobą, z upływem czasu stają się coraz mniej satysfakcjonujące. Oboje partnerzy odczuwają coraz większe napięcie, gdyż żadne z nich nie potrafi uwolnić się od drugiej osoby, nie raniąc jej.Jest mało prawdopodobne, by znajomość tych mechanizmów wpłynęła na zmniejszenie częstości powstawania związków pozamałżeńskich. Jak napisał Rosenzweig: „muszą być lepiej niż do tej pory poznane zarówrno jednostkowe, jak i społeczne ich konsekwencje".

Dysfunkcje seksualne

Występują one u mężczyzn i u kobiet, i mogą stać się przyczyną poważnych życiowych problemów. U kobiet dysfunkcje przybierają cztery zasadnicze postacie. Pierwsza - to odczuwanie w bardzo małym stopniu lub w ogóle nieodczuwanie pożądania seksualnego i, co za tym idzie, niemożność osią­gnięcia podniecenia erotycznego. Kobiety te bądź unikają współżycia se­ksualnego, bądź godzą się na nie, ale traktują je jako swój przykry obowią­zek. Niektóre kobiety, mając taki problem, albo odczuwają wręcz wrogość do swego partnera, albo czują się nim znudzone; inne troszczą się o swo­jego mężczyznę, ale starają się unikać wszelkich erotycznych zabiegów z jego strony. To zaburzenie nazywane jest obecnie zahamowaniem pożąda­nia seksualnego. Druga postać dysfunkcji polega na tym, że odczuwająca normalne pożądanie kobieta nie staje się podniecona w trakcie gry miło­snej, czego przejawem jest słabe zwilżanie się ścian pochwy śluzowatą wydzieliną, toteż stosunek płciowy może jej sprawić ból lub - w najlepszym razie - nie dawać żadnej przyjemności. Trzecią postacią dysfunkcji jest pochwica polegająca na tym, że każda próba wprowadzenia prącia do po­chwy jest odczuwana przez kobietę jako sprawiająca ból, co powoduje silny skurcz mięśni zamykających ujście pochwy, wskutek czego powstaje me­chaniczna zapora uniemożliwiająca stosunek. Kobieta odczuwa pożądanie, podnieca się, ale nie jest w stanie pozwolić na penetrację pochwy. Czwartą postacią jest niemożność uzyskania przez kobietę orgazmu, przynajmniej w czasie stosunku płciowego, mimo że odczuwa ona pożądanie i łatwo się podnieca.Mężczyźni kobietom wykazującym pierwszą i trzecią z opisanych dys­funkcji przyklejają etykietkę „oziębłej". Określenie to, nie dość że pejora­e jest w dodatku nieścisłe. Zakłada ono, że z powodu jakiegoś wro-'^nego defektu kobieta nie jest zdolna odpowiedzieć na próby seksualne-0 podniecania jej przez mężczyznę. Uwalnia to mężczyznę od wszelkiej oWjedzialności za dysfunkcję seksualną jego partnerki; przestaje też ° czuwać się do winy, uprawiając seks z inną, bardziej pobudliwą kobietą.Doktor Robert Dickinson stwierdził, że „oziębła żona to efekt związku dwojga ludzi - żony i męża". Po uzyskaniu właściwej porady i odpowiedniej nmocy większość kobiet z zaburzeniami seksualnymi uwalnia się od nich.
U mężczyzn również występują cztery postacie dysfunkcji seksualnych, pierwsza polega na tym, że mężczyzna osiąga orgazm i ma wytrysk zbyt wcześnie - albo od razu po wprowadzeniu prącia do pochwy, albo jeszcze wcześniej. Zaburzenie to nazywa się wytryskiem przedwczesnym. Druga polega na tym, że mężczyzna ma prawidłową erekcję, ale bez względu na to, jak długo wykonuje ruchy frykcyjne w pochwie, nie jest zdolny do orgazmu i wytrysku. Nazywa się to wytryskiem opóźnionym. Trzecia postać dysfunkcji polega na nieodczuwaniu pożądania seksualnego, w następ­stwie czego mężczyzna nie jest w stanie się podniecić, nawet kiedy kobieta stara się go pobudzić seksualnie, i nie osiąga erekcji. Ten problem seksu­alny do dziś mylony jest z niezdolnością do osiągnięcia prawidłowej erekcji, co stanowi czwartą postać dysfunkcji seksualnych. Mężczyzna niezdolny do osiągnięcia prawidłowej erekcji odczuwa pożądanie seksualne, podnieca się, ale mimo to nie jest zdolny do erekcji, a jeśli erekcję osiąga, trwa ona zbyt krótko, by mężczyzna mógł odbyć stosunek.Mężczyznom i kobietom borykającym się z problemami seksualnymi można pomóc tylko pod warunkiem, że sami chcą, by tej pomocy im udzie­lono. W wielu przypadkach warunkiem skuteczności jest okazanie pomocy przez partnera.
Wśród wielości zachowań człowieka, zachowanie seksualne jest tym cji seksualnej. Komunikacja w sprawach seksu może być słowna, w posta rozmowy, może też być niewerbalna. Wyrazy miłości, pragnienia i pożąrja' nia można przekazywać sobie językiem ciała, uśmiechami i gestami, doty kiem, zmysłami smaku i powonienia. Niepowodzenie w porozumiewaniu się, obojętnie, czy jest wynikiem wyniesionych z dzieciństwa zahamować czy też urazów z okresu wczesnej młodości, pogłębia dysharmonię między partnerami. Seksualne niedobranie się dotyczy obojga partnerów, gdyż wieź seksualna powstaje między dwojgiem zaangażowanych ludzi. Bywają kon­takty seksualne, w których nie ma zaangażowania emocjonalnego, ale trwal­szy układ jest równoznaczny z emocjonalnym zaangażowaniem dwojga partnerów.Wiele osób albo nie rozumie, albo nie przyjmuje do wiadomości faktu że ludzka seksualność jest naturalną potrzebą i funkcją organizmu czło­wieka, taką jak oddychanie, procesy trawienia czy ruch. Jednak seksual­ność jest również uwarunkowana oddziaływaniem czynników emocjonal­nych i psychicznych, ukierunkowanych głównie na uzyskanie gratyfikacji w postaci przyjemnych doznań. Pod jednym względem reakcje seksualne są wyjątkowe. Mogą być przez całe życie człowieka opóźniane lub wypierane. Ale dla większości ludzi aktywne, szczęśliwe współżycie seksualne to istot­ny składnik ich egzystencji, toteż dysfunkcja seksualna niszczy tę istotną sferę międzyludzkich związków. Kontakt seksualny to coś więcej niż forma związku między dwojgiem ludzi, toteż jego znaczenie w życiu człowieka jest przeogromne.Ponieważ u człowieka reakcje seksualne nie mają charakteru wyłącznie fizjologicznego, lecz zawierają w sobie również składnik psychiczny, u podłoża wielu zaburzeń seksualnych leżą niewłaściwe wiadomości na temat seksu­alności człowieka albo też zbyt wczesne, pośpieszne, nieodpowiednie do­świadczenia seksualne. Leczenie zaburzeń seksualnych polega przede wszy­stkim na właściwym uświadomieniu seksualnym, przy czym podstawowe znaczenie ma zaangażowanie partnera w proces prawidłowej edukacji se­ksualnej . Powodzenie tego procesu zależy od odrzucenia przez oboje partnerów wszystkich mitów i błędnych przekonań, które sobie przyswoili. Muszą zaprzestać traktowania seksu jako czegoś grzesznego, muszą też odrzucić podwójną moralność. Muszą poznać anatomię oraz fizjologię seksu nie dla samej wiedzy, lecz po to, by bez skrępowania rozmawiać o seksie i w ogóle zmienić podejście do spraw seksu. W ośrodkach, które mają już doświad­czenie w leczeniu problemów seksualnych, terapeuta potrafi w serii pytań ustalić zakres posiadanych przez partnerów informacji (bądź też dezinfor­macji) na temat seksu.

Terapeuta zazwyczaj zaczyna od przeprowadzenia rozmowy z tą osobą, która uważa, że ma problemy seksualne. W rozmowie poznaje historię powstawania problemów, dowiaduje się o stan zdrowia rozmówcy, o ewen­tualne choroby psychiczne na podłożu depresji, z którymi często wiążą się problemy seksualne. Później rozmawia z obojgiem partnerów, po czym on rozmawiają ze sobą w obecności terapeuty, który bada ich postawy być seksu, ich odczucia oraz zachowanie. Następnie terapeuta przeprowadzą rozmowę z samą kobietą. Na tym etapie sugeruje obojgu partnerom, nróbowali porozumiewać się ze sobą, a więc rozmawiali ze sobą o kon-^tnym problemie, a nie uciekali się do niedomówień czy milczenia. Problemy seksualne można szybciej rozwiązać, jeśli para rozmawia ze sobą na zasadach partnerstwa, bez zamykania ust drugiej stronie. W roz­mowie, czy to w obecności terapeuty, czy też po powrocie do domu, part­nerzy ujawniają przed sobą swe problemy seksualne, po czym z pomocą terapeuty prostują błędne wiadomości oraz obalają mity, w które wierzyli. Gdy partnerzy zwierzają się sobie nawzajem ze swych problemów seksual­nych, każde z nich powinno starać się wyrazić własne sądy i uczucia. Lepiej jest powiedzieć na przykład „chciałbym (chciałabym)" lub „czuję, że", niż „powinniśmy" czy też „wiem, co czujesz". Odgadywanie, co czuje druga osoba, zwykle jest błędne. Mówiąc jej lub jemu, że się wie, co czuje ta druga osoba, „zamyka się jej usta" i sprawia, że czuje się ona gorsza. Do porozumienia się z drugą osobą dochodzi także szybciej, jeśli zamiast kry­tykować, częściej się ją chwali.W kontaktach seksualnych bywają okresy, kiedy jedna lub obie strony chcą czegoś innego. W takim wypadku dochodzi do negocjacji; nie należy narzucać drugiej osobie swojej woli, gdyż porozumiewanie się zakłada re­spektowanie uczuć drugiej osoby. Nadrzędnym celem całego procesu jest poznanie przez partnerów sposobów lepszego komunikowania się oraz zro­zumienia seksualności drugiej osoby, tak by kontakty seksualne stały się satysfakcj onuj ące. Choć słowne komunikowanie się jest bardzo ważne, równie istotne dla partnerów jest poznanie sposobów porozumiewania się bez słów. W zakres komunikacji seksualnej prowadzącej do zmiany zachowań seksualnych wchodzi, oprócz rozmowy, dotykanie, wąchanie, używanie zmysłu smaku. Partnerzy powinni znaleźć czas na spokojne przebywanie ze sobą, w trakcie którego porozumiewaliby się ze sobą i werbalnie, i językiem ciała. Jeśli obydwoje są odprężeni i nastawieni na wzajemny odbiór wrażeń, wystarczy Pół godziny dziennie. W tym czasie będą się uczyć poznawania swoich odczuć i swoich ciał. Wiele osób, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, bardzo słabo zna odczucia swego partnera; niektórzy nigdy nie poznali jego ciała. Terapeuta namawia Partnerów, by w intymnym zaciszu własnego domu zaczęli siebie pozna­wać. Jeden z partnerów dotyka, drażni, masuje lub pieści ciało drugiego, w poszukiwaniu tego, co drugą stronę najbardziej pobudza i sprawia jej największą przyjemność. Nie wolno im w czasie pierwszych sesji dotykać okolic narządów płciowych i piersi. Celem tych sesji jest sprawianie przy­jemności partnerowi oraz odkrywanie i ogniskowanie jego uwagi na tym, co dostarcza mu przyjemnych wrażeń zmysłowych. To ogniskowanie uwagi na Wrażeniach zmysłowych pozwala partnerom odprężyć się we własnym to­warzystwie, bez obaw o to, że ktoś im zakłóci spokój, lub o to, że coś im się nie uda. Ma uświadomić partnerom, że seksualność nie polega wyłąC2_ nie na kontakcie narządów płciowych, że seksualność to także pobudzenie przez dotyk oraz wszystkie inne zmysły. W naszej kulturze, a także ^ większości innych, uczucia miłości, oddania, pożądania można wyrazić nie tylko słowami, lecz także dotykiem. Ćwiczenia w zakresie ogniskowania uwagi na wrażeniach zmysłowych mają uświadomić partnerom znaczenie kontaktu przez dotyk oraz przez zapach (dzięki substancjom zapachowym używanym do masażu ciała) i czasami przez smak. W czasie tych sesji partner „obdarzający" nie oczekuje rewanżu. Partner „otrzymujący" doznania odbiera je bez obawy, że teraz z kolei on musi coś dać, i bez konieczności wyjaśnień. Wszystko, co partner „otrzymujący" powinien zrobić, to nie dopuścić, by partner „obdarzający" go przyjemnymi doznaniami zrobił coś, co odciągnie jego uwagę od saty­sfakcjonujących wrażeń bądź je zmniejszy. W kolejnych sesjach partnerzy zamieniają się rolami i po jakimś czasie dostarczają sobie nawzajem przyjemnych doznań przez poznawanie doty­kiem i pieszczenie narządów płciowych: zaczynają również pomagać sobie w przezwyciężaniu zaburzeń seksualnych, stosując dodatkowe techniki współżycia seksualnego. Niektórzy terapeuci-seksuolodzy, zwłaszcza Masters i Johnson ze Sta­nów Zjednoczonych, uważają, że leczenie dysfunkcji seksualnych daje najlepsze rezultaty wówczas, gdy para spędzi co najmniej dwa tygodnie na stacjonarnych kursach terapeutycznych, co jednak jest dość kosztowną metodą leczenia. Inni terapeuci twierdzą, że większość problemów seksu­alnych można rozwiązywać, posługując się tańszymi metodami. W Australii jeden z terapeutów opracował program dwutygodniowej te­rapii seksualnej, opierającej się na doznawaniu w tym czasie „przeżyć seksualnych" i wykonywaniu „ćwiczeń"; program ten pomógł wielu osobom rozwiązać ich problemy. Partnerzy muszą się zgodzić na poświęcenie w ciągu dnia co najmniej trzydziestu minut na przeprowadzenie ćwiczeń i przyrzec, że będą postępować dokładnie według instrukcji, nawet jeśli któreś z partnerów będzie odczuwało wstyd czy skrępowanie. Jeśli tak się zdarzy, osoba czująca się niezręcznie musi powiedzieć to szczerze partnerowi i następnego dnia omówić sprawę z terapeutą. Partnerzy muszą być wobec siebie uczciwi, nie wolno im oszukiwać się wzajemnie w czasie ćwiczeń ani iść na skróty. Jeśli któreś z nich zaczyna się denerwować brakiem postę­pów, musi o tym mówić, nie zaś tłumić obawy w sobie. Ćwiczenia wykonuje się w domu, przy czym. zanim się do nich przystąpi, należy wytworzyć miły nastrój. Pokój powinien być ciepły, światło w nim przytłumione, a jeśli partnerzy lubią mieć „w tle" muzykę, mogą włączyć magnetofon lub adap­ter. Jeśli ćwiczenia obejmują dotykanie, należy mieć w rezerwie oliwę ko­smetyczną do nacierania ciała. Ćwiczenia składają się z dwóch części. Pierwszy dzień obejmuje trzy sesje, w trakcie których partnerom nie wolno wzajemnie dotykać sfer erogenicznych - narządów płciowych, piersi i brodawek sutkowych. Dopiero podczas czwartej sesji ośrodkiem uwagi stają się okolice narządów płcio­wych- Teraz już oboje partnerzy mogą dotykać genitaliów drugiego i dostar­czać mu satysfakcji seksualnej przez ich pieszczenie, ale stosunek płciowy jest zabroniony aż do drugiego tygodnia.